UWAGA! NADCHODZI MEGA-CENZURA cz. 1 (napisy PL)

Choć Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej gwarantują każdemu obywatelowi prawo do swobodnego wyrażania opinii oraz do poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe, obecnie na całym świecie uchwalane są ustawy, które mają to prawo drastycznie ograniczyć. I pisząc “drastycznie“, mam na myśli: DRASTYCZNIE. Do legalizacji cenzury i przejęcia całkowitej kontroli nad przepływem informacji szczególnie agresywnie prą tzw. zachodnie państwa demokratyczne, oczywiście pod różnymi niewinnie brzmiącymi pretekstami, takimi jak “ochrona dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym“, “zwalczanie mowy nienawiści“, “walka z dezinformacją“, “przeciwdziałanie terroryzmowi“, “wzmocnienie cyberbezpieczeństwa“, “zapobieganie radykalizacji postaw w Internecie“, “ustandardyzowanie regulacji platform internetowych“, “przyznanie rządowi nowych uprawnień niezbędnych do zarządzania sytuacjami kryzysowymi“, “ochrona bezpieczeństwa narodowego“ - w zależności od specyficznych uwarunkowań w poszczególnych krajach. Jednak lektura tych ustaw nie pozostawia najmniejszej wątpliwości, że ich prawdziwym celem jest legitymizacja rządowej cenzury i usuwanie wszelkich niewygodnych dla systemu treści. Rządy potrzebują tych ustaw, aby wzmocnić kontrolę nad narracją i uciszyć wszelki sprzeciw wobec swych poczynań. Wszystkie te wyżej wymienione szlachetnie brzmiące pobudki, mające stanowić usprawiedliwienie dla wprowadzania drakońskich ograniczeń swobody wypowiedzi, służą nie tylko uśpieniu czujności społeczeństwa, lecz także temu, aby każdego kto ośmieli się zgłosić do tych ustaw jakieś zastrzeżenia móc oczernić i zdyskredytować jako osobę „popierającą terroryzm, dezinformację i mowę nienawiści“ oraz “niedbającą o bezpieczeństwo dzieci w sieci” (na tej samej zasadzie, co odmowa wstrzyknięcia sobie toksycznych preparatów na Covid określana była jako „egoizm, kwestionowanie nauki, jawne lekceważenie bezpieczeństwa innych i brak troski o zdrowie publiczne”). Oglądając zebrane w tym dwuczęściowym filmie nagrania, z łatwością zauważycie, że wszystkie te nowe akty prawne, uchwalane w różnych państwach i pod różnymi pretekstami, mają zadziwiająco dużo cech wspólnych. Po pierwsze, wszystkie są pełne odniesień do pojęć i terminów prawnych, których nikt nie jest w stanie rozszyfrować - w tym prawnicy oraz głosujący nad tymi ustawami posłowie, nie mówiąc już o normalnych, zwykłych ludziach. Po drugie, wszystkie te ustawy są niemal całkowicie pozbawione precyzyjnych i klarownych definicji. Pełno w nich abstrakcyjnych, niejasnych sformułowań (takich jak „mowa nienawiści”, „dezinformacja”, „radykalne poglądy”, „postawy ekstremistyczne”, „nielegalne treści”, „legalne lecz szkodliwe treści”, „treści potencjalnie szkodliwe”, „treści naruszające dobro publiczne”), które można interpretować w sposób całkowicie dowolny, na zasadzie: będą one oznaczać cokolwiek, co rząd zechce aby oznaczały. Zgodnie z zapisami tych ustaw, użyte w nich definicje mają być uściślone w przyszłości, poprzez prawodawstwo wtórne. Pozwala to rządowi na dowolne rozszerzanie listy tematów podlegających cenzurze oraz de facto wyłącza przyszłe prawodawstwo spod kontroli zanim jeszcze zostało ono spisane i wprowadzone w życie. Jako przykład takiego legislacyjnego bełkotu zacytujmy fragment amerykańskiej ustawy RESTRICT Act (), której projekt został wniesiony do Senatu USA w marcu br. i jest aktualnie procedowany: “[Ustawa daje rządowi uprawnienia] do użycia wszelkich środków i podejmowania wszelkich działań w celu zidentyfikowania, powstrzymania, zakłócenia, zapobiegania, zakazania, zbadania lub w inny sposób złagodzenia jakiegokolwiek ryzyka wynikającego z jakiejkolwiek obecnej, przeszłej lub potencjalnej przyszłej transakcji dokonanej przez jakąkolwiek osobę lub w odniesieniu do jakiejkolwiek własności podlegającej jurysdykcji Stanów Zjednoczonych“ (...) Żadna osoba nie może zlecać, zamawiać, zatwierdzać, ułatwiać, doradzać, podżegać lub nakłaniać do wykonania jakiegokolwiek czynu lub zaniechania jakiegokolwiek czynu wymaganego przez jakiekolwiek rozporządzenie, zarządzenie, polecenie, zakaz lub dyrektywę wydaną na podstawie niniejszej ustawy“. Warto dodać, że za złamanie przepisów ustawy grozi 20 (!) lat więzienia, grzywna w wysokości od 250 tysięcy do 1 miliona (!) dolarów oraz przepadek mienia (zdefiniowanego w ustawie jako “wszelka własność, nieruchoma lub osobista, materialna lub niematerialna, wykorzystana lub przeznaczona do wykorzystania w jakikolwiek sposób w celu popełnienia lub ułatwienia naruszenia lub usiłowania naruszenia zapisów niniejszej ustawy“). Polecam stronę , która na bieżąco śledzi inicjatywy zaostrzające cenzurę i nadzór nad obywatelami dokonywane przez rządy i korporacje na całym świecie.
Back to Top